Pierwszą rzeczą która rzuca się w oczy po uruchomieniu GNS-2000 to panel administracyjny, którego wygląd
jest - mówiąc wprost - nieco przestarzały.
Nie ma tutaj wodotrysków na miarę systemu Synology (3.x), ani nawet schludności jaką odnajdziemy w QNAP'ach.
Jest to zwyczajne, proste menu, jakie można było znaleźć wśród konkurencyjnych urządzeń kilka lat temu.
Nie oznacza to jednak, że jest złe. Wprawdzie przydała
by się reorganizacja zawartości zakładek, ale to co jest najważniejsze - czyli konfiguracja - za jego pomocą jest
jak najbardziej wykonalna. I to chyba wszystko, co można o nim powiedzieć :)
Podobnie jak w większości innych serwerów tak i tu, systemem operacyjnym jest Linux.
Serwer przez to jest stabilny i nie
sprawia problemów podczas użytkowania. Jednak z powodu użycia niezbyt wydajnego procesora taktowanego częstotliwością
500 MHz oraz niewielkiej ilości pamięci RAM - 64 MB, można go skutecznie „zatkać” zwykłym kopiowaniem. Menu
administracyjne zaczyna wtedy działać ociężale. Niekorzystny wpływ na serwer ma także zmiana MTU na wyższe. W
naszym przypadku nie udało się przeprowadzić do końca testu kopiowania plików poprzez protokół NFS w systemie operacyjnym
openSUSE. Przy pobieraniu plików z serwera przy MTU ustawionym na wartość 3008, po prostu zawieszał się Dolphin.
Serwer obsługuje dwa tryby RAID: 0 i 1, tryb JBOD oraz pojedynczy dysk. Osobę, która pierwszy raz się
spotkała z tym serwerem może zdziwić jego zachowanie po zmianie trybu. Po utworzeniu nowej macierzy hasło
administratora kasowane jest do standardowego. Spowodowane jest to tym, że wszystkie dane o użytkownikach,
także o administratorze, przechowywane są na twardym dysku. System przeszedł z powodzeniem próbę uszkodzenia
macierzy RAID 1. Po usunięciu jednego z dysków, zniszczeniu znajdujących się tam danych a następnie ponownym
zainstalowaniu proces przebudowy rozpoczął się automatycznie. Zastosowany system plików to XFS.
Pominęliśmy w tej recenzji stronę o oprogramowaniu PC.
A to dlatego, że oprócz NAS Setup Utility - służącemu
jedynie do wstępnej konfiguracji - do serwera dodawany jest tylko jeden program - Flash Map.
Program ten potrafi zamapować udziały znajdujące się na serwerze jako lokalne dyski. Uruchamia też automatycznie okienko
dialogowe mapowania po podłączeniu do serwera dysku USB. Może się też połączyć z usługą Download Manager z wykorzystaniem
Internet Explorera.
Serwer posiada interesującą funkcję.
Aplikacja MP3 Broadcast umożliwia streaming plików mp3 ze wskazanego
katalogu na wybranym porcie. Dzięki czemu po wprowadzeniu adresu serwera wraz z portem (przykład z naszego
przypadku http://192.168.14.104:1234) do odtwarzacza audio takiego jak Winamp lub Foobar, można słuchać
zbioru muzyki umieszczonego na serwerze. Pliki podczas tego procesu są re-samplowane do jakości 128kbps.
Przyciski obok portów USB są dwufunkcyjne. Po krótkim przyciśnięciu odłączają
zasilanie od dysku USB. Po
długim, kopiują zawartość dysku do wskazanego katalogu. Jedynym problemem jest to, że znajdują się z tyłu
serwera i trzeba go obrócić, żeby stwierdzić który przycisk jest przypisany do danego portu.
Jeśli chodzi o poziom generowanego hałasu, to serwer jest słyszalny. Można nawet stwierdzić, że bardziej niż inne.
Można by temu łatwo zaradzić stosując
większy wentylator. Producent nie zdecydował się jednak na ten krok. LevelOne - podobnie jak konkurencja - nie pobiera
dużo prądu. Jest to jedna z największych zalet serwerów typu NAS, gdyż zastępując niektóre funkcje komputera
stacjonarnego są od niego kilkukrotnie oszczędniejsze. Konkretne pomiary prezentują się następująco:
- 19 W - dyski uśpione (konfiguracja z dwoma dyskami)
- 35 W - bezczynność z dwoma dyskami
- 38 W - praca z obciążeniem, konfiguracja z dwoma dyskami
- 19 W - jeden dysk uśpiony
- 25 W - bezczynność z jednym dyskiem
- 27 W - praca z obciążeniem, konfiguracja z jednym dyskiem
- 9 W - serwer wyłączony (standby)